Dobro jako wartość relatywna

W obliczu atmosfery listopadowej, wydarzeń zaczęłam zastanawiać się czym tak naprawdę jest dobro. Jak postrzegają je ludzie? Czym kierują się mówiąc o tym, że człowiek jest dobry? Te pytania każdy może zadać swojemu sumieniu. Jak ja widzę kwestię dobra, a jak widzi ją świat? Odpowiedź na to pytanie jest relatywna. Wszystko zależy od sytuacji, ludzi jacy nas otaczają, a nawet wieku w jakim się znajdujemy. Mało tego różnica pokoleń bardzo odciska piętno na widzenie dobra. Zdaniem ludzi, młodzi spłycają tę wartość, kierując się wygodą, własnym interesem. Ale czy tak naprawdę nie ma w tym ani krzty właściwych zachowań? Czy egoizm musi być negatywny?

Polska i Polacy wykreowały stereotyp dobrego człowieka. To katolik, szanujący wartości rodzinne, oddający się uczciwej pracy, pomagający bliźnim. Celowo używam tego słowa bowiem jest to termin niejednoznaczny. Nie chcę się rozpisywać na temat rozumowania pojęcia. Myślę, że każdy powinien zajrzeć na http://biblia.wiara.pl/slownik/67ea4.Slownik-biblijny/slowo/Blizni. Czy to wszystkie wartości dobra? Czy religia ma jedyny wpływ na morały? Czy to wszystkie wartości dobra? Czy religia ma jedyny wpływ na morały? Otóż właśnie tutaj tkwi największy szkopuł relatywizmu. Nie chcę krytykować pokoleń starszych ani bronić młodych. Zarzucać czegoś katolikom, czy ganić ateistów. Spróbuję tylko zdefiniować współczesną definicję dobra.

Kim dla mnie jest dobry człowiek? To osoba przede wszystkim o silnym uosobieniu. Ktoś niezłomny, uczciwy, pomocny. Dobrym człowiekiem nie jest ktoś zakłamany, ktoś kto sam przed sobą nie umie przyznać się do słabości. Najgorsi są Ci, którzy ani przed sobą, a już tym bardziej przed innymi nie potrafią się przyznać, że kieruje nimi ogół, opinia społeczna, czy wartości uważane potencjalnie za akceptowane. Wiara, czy morały powinny płynąć z serca, własnego przekonania, a poparte powinny być czynami. Nie jestem człowiek na zbyt wierzącą. Czy nie jestem zatem dobrym człowiekiem? Wiara to nie jedyny weryfikator morału. Gdyby tak było musielibyśmy odrzucać dokonania osób z poza naszych kręgów religijnych. Moralności jakiej uczy nas katolicyzm na pewno nie jest zła. Z czystym przekonaniem mogę się pod tym podpisać, ale podobne wartości wpajają nam rodzice na etapie wychowywania. Jeżeli dobrze wychowamy dziecko ono nigdy nie będzie zabijać, będzie szanować i pomagać drugiemu człowiekowi. Nie będą zdradzać, kłamać, kraść, oszukiwać itp. Zatem wychowanie to najlepsze lekcje etyki i moralności, a zarazem kreowania dobrych ludzi. Teraz warto zastanowić się czy wyznawanie wiary nasze jest w pełni zaangażowane, czy akceptujemy wszystko, czy coś nam przeszkadza. Zawsze podaję jeden przykład. Czy będąc zdeklarowanym, wierzącym głęboko katolikiem jeżeli nie będę mógł-a mieć dzieci zdecyduję się na in-vitro? Jeżeli odpowiedź brzmi tak to sam siebie oszukujesz i nie jesteś katolikiem, a raczej człowiekiem pogubionym moralnie. Co więcej oszukujesz sam siebie i stwarzasz sztuczne pozory, bo tak lepiej. Tylko czemu lepiej? Bo tak chce społeczeństwo. Tutaj pojawia się magiczny egoizm. Każdy człowiek chce znaleźć swoje małe szczęście. Szczęśliwość życia w obecnym świecie jest odbierana jako powód do szczególnej zazdrości. Tylko pytanie dlaczego. Może sami nie potrafimy być zaradni? Zaradni, to dobry synonim egoistyczni. W końcu i jedno i drugie oznacza dążenie do swego. Jednak egoizm nie oznacza samouwielbienia. Sam w sobie nie jest zły, zwłaszcza, że często w naszych planach oprócz słowa „ja” znajduje się „my”. My, czyli nasza najbliższa rodzina. To samouwielbienie prowadzi do złego. Stajemy się bowiem idealni, ale niestety tylko przed samym sobą. W drodze do szczęścia bardzo często kierujemy się tym co powiedzą inni. Życie w społeczeństwie nie oznacza całkowitej podległości. Każdy z nas jest inny i mamy prawo do tej inności. Nie zwalnia to nas jednak z szacunku dla drugiej osoby. Szacunek – to chyba największe poświęcenie i dowód bycia dobrym człowiekiem. Nikt nigdy nie zastanawiał się jak trudno zaakceptować nam kogoś kto odstaje od nas poglądami, jak trudno nam jest powstrzymać słowa krytyki. Tylko po co narzucać komuś swój styl życia? Żeby go unieszczęśliwić? Żeby nie czuć się gorszym czy zazdrosnym? Toksyczny przymiot zazdrości burzy harmonię. To najgorszy chwast w człowieku, a zarazem zakłócenie dobroci. Jest kością niezgody, samozatracenia i zakłamania. Jednak czy da się żyć bez zazdrości? Ciężko, bo to często ona staje się motywatorem do działania. Ważne jednak aby oddziaływała ona na wartości moralne w dążeniu do bycia lepszym, a nie na sferę materialną. W ten sposób uzyskamy pozytywną stronę dobra.

Wolność to według Kartezjusza źródło godności człowieka (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wolno%C5%9B%C4%87#Kartezjusz_a_wolno.C5.9B.C4.87). Każdy z nas do niej dąży i nie wyobraża sobie bez niej życia. Ale czy w obliczu dzisiejszego świata jesteśmy wolni? Czy dając się omotać stereotypom, poglądom innych żyjąc pod ich dyktando osiągamy źródło godności? O wolność Polaków walczyły miliony naszych rodaków. Przelali krew aby żyło się nam lepiej. Bohaterowie wojenni. Bracia narodu. A jak wygląda nasz szacunek do nich? Czy plując na Polskę, opuszczając kraj z takich czy innych powodów szanujemy to co dla nas zrobili? Czy tak postępuje dobry człowiek? Historia pokazała jak wiele nasi przodkowie osiągnęli. Na jak wiele poświęceń byli gotowi żeby ich potomkom dać nowe, lepsze życie. Czy ktokolwiek z nich słysząc słowa obelg jakie rzucamy na Polskę byłby z nas dumny? Wielu z nas zapomniało chyba, że w każdej rodzinie miał bohatera, mniejszego, czy większego, ale walczącego. Czy dobry człowiek potrafi zapomnieć? Nie, wolny człowiek szanuje. Szanuje historie, innych ludzi i ich poglądy. Dobry człowiek potrafi walczyć, a czy my to potrafimy? Czy jesteśmy w stanie zjednoczyć się i stanąć do walki? Póki co nie musimy, ale obawiam się, że gdyby historia zatoczyła koło większość obywateli zrzekłaby się polskości uciekając zagranicę. Czy tak wygląda dobroć?

Dobry człowiek to taki, który umie krytykować i przyjmuje krytykę, ale nie żyje z wytykania innych. Dlaczego wiele z nas potrafi tylko negować? Dlaczego nie mówimy o pozytywnych stronach? Przecież krytyka to „analiza i ocena dobrych i złych stron z punktu widzenia określonych wartości”. Dobry człowiek nie robi nagonki, a naucza. Na swej drodze spotkałam wiele osób, które w sposób znaczący wyrażają opinie na temat mojego postępowania, czy stylu bycia nie widząc swoich wad, a przede wszystkim zakłamania. Dlaczego ci ludzie nie potrafią docenić tego co we mnie dobre? Może przez zazdrość, a może przez brak szacunku, albo brak dystansu do samego siebie? Bardzo często krytykując innych pokazujemy, że nie mamy dystansu do samego siebie, stawiając nas za wzór doskonałości. Robimy to nieświadomie, jednak taki jest sens faktyczny. Jeżeli wydaje nam się, że ktoś oddala się od bycia dobrym możemy mu pomóc, ale nie mamy prawa niczego narzucać. Nauczymy się sensownie formułować wskazówki, bo w wielu przypadkach stają się one wręcz rozkazami. Poza tym przestańmy oceniać ludzi po przynależności do kościoła, zawartości portfela czy pochodzeniu.

Każdy z nas inaczej odbiera dobro. Jednak istnieją przesłanki uniwersalne, które mogą funkcjonować na przestrzeni każdego społeczeństwa. Jeżeli człowiek sam kieruje sowim życiem w sposób odpowiedzialny i moralny może być dobry. Nie potrzebuje do tego pieniędzy, czy religii. Ważne jest umieć odnaleźć siebie, postawić sobie cele i do nich dążyć szanując przy tym innych. Dobro kształtowane jest w każdym z nas na etapie wychowania i nie zmienia się w raz z wiekiem. Może być tylko zakłócone przez zazdrość i kierowanie się tym co powiedzą inni. Szanujmy swoją indywidualność i prawo do wolności jakie nam wywalczono. Zacznijmy widzieć potrzeby innych i nie narzucajmy poglądów. Przestańmy być malkontentami ze skwaszoną miną. Cieszmy się, że po prostu jesteśmy i nie dajmy się wciągnąć w wilczy pęd.

Brak podobnych wpisów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.