Tusze do rzęs Maybelline New York
Było trochę o oczach to może pora na rzęsy 🙂 Tuszy jak wiadomo jest mnóstwo, jedne pogrubiają, drugie wydłużają, trzecie mocno koloryzują itp itd 🙂 Te które ja dziś polecę może nie należą do tanich, ale w drogeriach często można kupić je w promocji za około 20 zł, no może nieco ponad. Czasem trafiają się nawet jakieś gratisy np. płyn micelarny do demakijażu, którego byłam w posiadaniu (swoją drogą też bardzo fajny) :). Swoje cienie tej firmy kupuję tylko i wyłącznie jak trafiam na promocje. Dawno mi się nie zdarzyło używać innych, jakoś przyzwyczaiłam się do tych i nie potrafię z nich zrezygnować. Postaram się zaraz wyjaśnić dlaczego jestem tak bardzo za.
Używając tuszy za 8-15 zł zawsze miałam problem z kurszeniem go na rzęsach. Po godzinie tusz osiadał mi na okularach albo najzwyczajniej spadał. W tym przypadku jeszcze mi się nie zdarzyło. Używam takich maskar z tej fimry: różowy – Falsies – Efekt sztucznych rzęs; żółto-miedziany – Colossal Cat Eyes -Kolosalne pogrubienie, kocia zmysłowość; żółto-czarny – Colossal 100% – Kolosalne pogrubienie za jednym pociągnięciem szczoteczki. Jestem zadowolona ze wszystkich trzech. Fajne szczoteczki, tusz się trzyma, mimo braku informacji o wodoodporności niezwykle trwały (znacznie bardziej niż tani pseudo wodoodporne), nie spływa, nie ściera się (a mam tendencję do pocierania oczu). Są osoby, które mają zarzuty co do konsystencji (podobno jest zbyt rzadki, przez co można upaaćkać sobie nosek) przyznam szczerze nigdy tego nie odczułam. Może nie wysycha natychmiast, ale wystarczy dosłownie minuta, co potwierdzą moje okulary, które po tym czasie nie zostają usmarowane 😉 Niewątpliwą wadą jest zapach. Śmierdzi strasznie, zwłaszcza Cat Eyes, ale jest pocieszenie, tylko na początku. Po upływie kilku minut zapachu nie czuć. Mnie osobiście ten zapach aż tak nie przeszkadza, najważniejsze żeby nie uczulał, a tego nie robi.
Falsies
Używam go bardzo, ale to bardzo długo. Bardzo wydajny, nie wysycha. Pięknie podkręca rzęsy, może optycznie je wydłuża, choć efekt nie jest jakiś bardzo zawrotny. Na pewno lepiej wygląda jak wcześniej podkręcimy rzęsy na zalotce. Zaletą jest to, że długo się utrzymuje, nie ma efektu oklapnięcia (przynajmniej u mnie). Zapach najmniej intensywny ze wszystkich. Wydajny, nie wysycha, nie skleja rzęs. Lubię go stosować po nałożeniu, któregoś z żółtych (daje to ładniejsze, bardziej uwydatnione oko). Czy aż taki efekt sztucznych rzęs? Zdecydowanie nie, ale na pewno fajnie wygląda 🙂
Colossal Cat Eyes
Kupiłam go ze względu na reklamę i promocję w Rossmannie. Zacznę od zapachu, o którym już wspominałam. Jest to moim zdaniem jedyna jego wada jaką zauważyłam. Podobnie jak Falsies jest trwały i wydajny. Mam wrażenie, że nie pogrubia rzęs, raczej je wydłuża. Producent deklaruje:
Doskonale rozprowadzona maskara i wydłużone rzęsy w końcikach oczu. Colossal Cat Eyes daje Ci do wyboru trzy kolory: brązowy- dzięki, któremu zmienisz się w Gepardzice. Czarny- po, którym staniesz się Czarną Panterą. Niebieski- za pomocą, którego Twoje spojrzenie będzie przypominać spojrzenie Białego Tygrysa.
Fakt faktem ładnie się rozprowadza i dość ładnie wydłuża. Czy się zamienię w kota? 😛 Raczej nie 😛 Chyba, że się na niego wystylizuję 😉 Warty polecenia, ale najlepiej z zalotką 🙂
Colossal 100%
Tutaj muszę się zgodzić, rzeczywiście pogrubia. Szczoteczka jest jak w standardowych tuszach, bardzo ładnie nanosi tusz. Bez grudek, bez sklejania rzeczywiście rzęsy stają się gęstsze :). Podobnie jak poprzednio zalety i wady te same. Co deklaruje producent?
• Rzęsy widocznie zyskują na objętości
• Elastomerowa szczoteczka The Lash Catcher pozwala na precyzyjne pomalowanie każdej rzęsy, jednej za drugą, nie pociągając nadmiernie rzęs
• Szczoteczka posiada 300 włókien, podczas gdy przeciętne oko posiada 100 rzęs – dzięki temu szczoteczka chwyta i pokrywa każda rzęsę
• Formuła wzbogacona w witaminę C i kwasy AHA o właściwościach wygładzających idealnie pokrywa rzęsy, staja się one gładkie, a kolor jest głębszy i bardziej nasycony
Wszystkiego nie da się sprawdzić jednak jest w tym jakieś ziarenko prawdy.
Podsumowanie
Jestem na tak. Używam i będę używać. Na pewno skuszę się na jeszcze jakiś. Ewentualnie mogę zastąpić do marką Rimmel, z którego też byłam zadowolona. Póki co wykorzystam zasoby, a później pomyślę. 🙂
Podobne wpisy:
1 thought on “Metoda zbieractwa, czyli moje kosmetyki tanim kosztem cz.7”