Pomadkowo
To, że mam fazy na grupy kosmetyków nie ulega wątpliwości. Tym razem dopadła mnie na te do ust czyli kochane szmineczki. Zatem czas na recenzję z tych zakupów: Miss Sporty Perfect Color Lipstick, Cien Lipstick, Rimmel Lasting Finish Lipstick oraz Maybelline Hydra Extreme z kolagenem.
Miss Sporty Perfect Color Lipstick
Tą pomadkę kupiłam już jakiś czas temu. Posiadam kolor 020 Strip-tease. Jest bardzo jasny i bardzo brokatowy. Nie zbyt pasuje do mojej karnacji. Myślałam że będzie troszkę inna, a nie miałam możliwości żeby zobaczyć tester. Ale stwierdzałam, że za 6 zł można spróbować. Opakowanie standardowe – zwykłe, proste, plastikowe. Zapach pomadki powalający. Pachnie jakby arbuzem. Uwielbiam go! Trwałość pozostawia wiele do życzenia. Krótko trzyma się na ustach i bardzo ściera. Sama aplikacja jest przyjemna ze względu na kremową konsystencję więc poprawki będą raczej przyjemne (chyba, że weźmiemy kolor ekstremalny i będziemy skazani na dokładne malowanie). Nie wysusza ust, ale też ich nie nawilża. W sumie tyle. Reasumując – tania, ale nie do końca fajna.
Cien Lipstick
Kupiłam kolejne dwie (po 8 zł za sztukę). Tym razem w kolorze 14 Tender Apricot oraz 9 Neon Coral. Ten pierwszy jest lekko brokatowy, natomiast drugi pełny mat będący może nie do końca koralem ale jest ciekawy (może nawet bardzo odważy). Lubię łączyć je razem. Najpierw 09 a potem 14 wychodzi wtedy taki lekko brokatowy pomarańcz. Co do reszty od czasu poprzedniej nic się nie zmieniło więc jeśli chcieice dowiedzieć się więcej o jakości itp. odsyłam na: http://ila.lukers.pl/index.php/2012/08/10/metoda-zbieractwa-czyli-moje-kosmetyki-tanim-kosztem-cz-10/ A do Lilda apeluję po raz kolejny o testery.
Rimmel Lasting Finish Lipstick
Rimmel trafił w moje ręce po tym jak nie mogłam dorwać w dobrej cenie Bourjois, Rouge Edition kolor nr 10 (normalna cena 39,99 zł), a chodziło mi o prawdziwie czerwony kolor, nie wpadający w odcień różu. Kupiłam więc Lasting Finish Lipstick w kolorze 170 Alarm. Bardzo głęboka, chłodna czerwień, wpadająca odrobinkę w bordo (w naprawdę niewielkim stopniu). Ciężko jest znaleźć coś co w rozsądnej cenie spełniłoby mój wymóg koloru. Rimmel nie spełniał go w 100%, ale w stopniu zadowalającym. Zacznijmy od ceny – 17 zł w Rossmann. Opakowanie całkiem w porządku nie otwiera się samo. Co do samej pomadki mam wrażenie, że jest sucha i sztywna. Nie do końca dobrze pokrywa usta, ale przy takich kolorach gdzie równomierność (zwłaszcza na krańcach ust) jest bardzo ważna polecam nakładanie jej pędzelkiem. Jest w pełni matowa, nie widać na niej połysku, co dla mnie jest ogromnym plusem. Nie jest zbyt trwała, ale tragedii nie ma. Przez to, że staram się utrzymać kolor jak najdłużej moje usta są lekko wysuszone. Sprawę rozwiązuje jednak wcześniejsze nałożenie kremu albo pomadki nawilżającej. Poza tym zapach. Świetny, pachnie świeżymi wiśniami J.
Trochę szkoda trwałości, bo bardzo reszta bardzo mi podpasowała. Ale zawsze można spróbować jakoś sobie poradzić ;). Stosunek jakość/cena oceniam nie najgorzej.
Maybelline Hydra Extreme z kolagenem
Zdecydowanie mój numer jeden. Kocham tą pomadkę za konsystencję, zapach i ogólnie całokształt. Posiadam kolor 742 Luminous Beige jest podobny do koloru skóry (no może nie do końca jest troszkę bardziej beżowy), ale właśnie takiego koloru od dawna szukałam. Nakładanie tej pomadki to po prostu poezja jest miękka, lekko musowata (niekoniecznie wszystkim może to pasować). Nie wysusza ust, lekko je nawet nawilża (niestety tylko na początku). Do tego wszystkiego ładnie wygładza usta. Minusem jest to, że się rozmazuje, pozostawiając ślady przez co trzeba często dokonywać poprawek, ale dla mnie to nie problem bo mogłabym jej używać bez końca (ale niestety szminka się zużywa). Cena to 15 zł i przyznam, że ze wszystkich w tym przedziale cenowym dla mnie sprawdza się idealnie. Używam codziennie i jest nieodzownym elementem w mojej torebce. Stosunek jakość/cena dość dobrze (byłoby więcej gdyby nie trwałość).
Avon – pomadka Kiss ‘n’ go
Kupiłam również inny (podobny do poprzedniego) kolor – Cafe au Lait pomadki firmy Avon Kiss ‘n’ go. Nie zauważyłam zmian od czasu wcześniejszego wpisu, dlatego po więcej informacji odsyłam na: http://ila.lukers.pl/index.php/2012/08/03/metoda-zbieractwa-czyli-moje-kosmetyki-tanim-kosztem-cz-8/. Co do koloru to jestem z niego zadowolona, jednak mógłby nie być aż tak bardzo brokatowy ;).
Podobne wpisy: