Mijały kolejne dni, tygodnie. Oboje czuli pustkę, którą on próbował maskować uświadamiając sobie jak bardzo go skrzywdziła. Jednak ona postanowiła zebrać się w sobie i skruszona postanowiła walczyć o to co zniszczyła jednym telefonem. Napisała do niego. Wydawał się być nieugiętym. Dała mu czas… Po jakimś czasie napisała do niego znowu, był już bardziej skłonny ku niej. Postawiła wszystko na jedną kartę i napisała mu wprost, że daje mu kilka dni na podjęcie decyzji co dalej. Powiedziała, że nie chce znać tej decyzji teraz, ale wtedy gdy on już sobie wszystko poukłada. Te dni były dla niej niczym cała wieczność. Wieczność, która wydawała się nie mieć końca była mroczna i potwornie męcząca. Jej myśli krążyły wokół niego. Nie mogła się skupić, z racjonalnym myśleniem również był problem… Dotrwała, sądny dzień nadszedł. Wszystkich Świętych taki wybrała termin, co ja pokierowało na taką datę nie wiadomo, może liczyła na pomoc z zaświatów, jej dziadka, który zawsze czuwał? Cały dzień od rana spoglądała na telefon, w którym panowała cisza. Nie wytrzymała, wieczorem napisała do niego sms. Była wtedy u swojej kuzynki, z którą wybierała się na cmentarz. Nagle odpowiedź. Odetchnęła głęboko i zabrała się za czytanie… Okazało się, że szczęście się do niej uśmiechnęło. Zapytał ją czy nadal chciałaby by być jego najukochańszą kobietą. Serce stanęło. Uradowana miała ochotę radosną nowinę oznajmić wszystkim, jednak pierwsze co zrobiła to napisała zwrotnego sms’a, że oczywiście się zgadza…