Jak każda kobieta ja również mam trudne dni, w których pod wątpliwość poddawane są wszystkie moje „dokonania”, wszystko co dotąd zrobiłam… Zawsze jednak każdy taki dzień kończy się jakąś refleksją, która w mniejszym lub większym stopniu zostaje niestety niezrealizowana. Mam wrażenie, że powód jest prosty: moja własna niekonsekwencja albo po prostu strach.
Po świątecznej rozmowie doszłam do wniosku, że moje myślenie jest jak najbardziej prawdziwe. Do czego dążę- każdy z nas jest egoistą, każdy z nas dąży do realizacji własnych celów tyle, że jedni robią to w sposób mniej szkodliwy, a drudzy tak się zatracają, że przestają zwracać uwagę na wszystkich, nawet najbliższych. Przykłady? A po co? Każdy z nas jest w stanie podać ich mnóstwo. Od jakiegoś czasu próbuję w moim życiu przemycić coś co jest istotne dla mnie jednak coś nie mogę nic zdziałać. Pytanie „dlaczego?” od dawna nierozwiązane. Może różne poglądy najbliższych, może brak wsparcia, a może ktoś inny jeszcze silniej wymusza na mnie swoje wartości? Przyznam szczerze nie wiem, ale czasem mam myśli, które skłaniają mnie do jednej z odpowiedzi. Której? Na to pytanie nie odpowiem, bo nie muszę… Podobno istotą szczęścia czy też udanego związku jest akceptacja ludzi takich jacy są, aczkolwiek czasem każdemu z nas ego, czy też mistyczny diabeł podpowiada, że jednak nie, że może warto podejść do tego bardziej emocjonalnie. Fakt jest oczywisty – nie warto, bo po co wkraczać w sferę kogoś intymności. Każdy z nas chce czuć się swobodnie czy też być nieograniczonym myślami innych ludzi. Fajne zdanie usłyszałam, coś w stylu, że ludzie jakich spotykamy przyciągamy sami. Pewnie to prawda, ale dlaczego ja nie mogę przyciągnąć takich, którzy w swych dążeniach będą mieli takie same cele? Może przez to, że w środku jestem większą egoistką niż to się wydaje? Może. Nie wykluczam tej opcji (w końcu i wobec siebie trzeba być szczerym), ale ja też mam marzenia i nie mogę i nie chcę z nich rezygnować, bo inni myślą inaczej. Jestem oszczędna i często rozważam decyzje o spożytkowania moich wydatków. Jednak daleko mi do ludzi, którzy przysłowiowo: „zjedzą gówno z pod siebie”. Dlaczego? Sposób wychowania. Jako jedynaczka zawsze miałam łatwiej, ale na pewno nie miałam wszystkiego. Do teraz lubię mieć trochę swojego grosza, który daje mi możliwość uniezależnienia się od rodziców, a skoro od rodziców to także od innych! Nie należę do osób, których można do czegoś zmusić. Owszem słowo kompromis istnieje, ale ma swoje granice i mam nadzieje, że wszyscy wiecie o czym mówię. Ale po co o tym wspominam? Po to by uświadomić wam, że to właśnie moje ego upomina się o szukanie ludzi, którzy mnie zrozumieją, może zlitują. Jednak ja tego nie oczekuję, a raczej informuję, że pomału zbieram w sobie siły, które przemogą mój strach i dokonam zmian w moim życiu. A już na pewno nie pozwolę na to aby ktokolwiek mieszał się w moją filozofię życia, bo dążę do tego aby być szczęśliwą przy odrobinie egoizmu i stanowczości w działaniu. Jasny cel mam nadzieję, że i efekty będą jasne i widoczne, bo topos świata teatru zupełnie mi nie pasuje. Stąd życzę sobie i innym aby każdy odnalazł swój cel i zaczął do niego dążyć ograniczając dostęp głosów z zewnątrz, bo inaczej droga do szczęścia będzie bardzo kręta. Ludziom, którzy nas za wszelką cenę chcą ograniczyć dajmy radę – nie zawsze da się uszczęśliwiać na siłę. A i przestańmy być dusigroszami, bo życie przemija, a materializm niszczy w nas to co piękne!
Dziękuję za uwagę!
Brak podobnych wpisów.